Skip to content Skip to footer

Kiełkujące od dzieciństwa ziarno powołania

Kiełkujące od dzieciństwa ziarno powołania

Bł. ks. Ignacy Kłopotowski prowadzi mnie do Boga Ojca. Chrystusa mnie wezwał, zaprosił do szczególnej zażyłości ze sobą oraz jest moim szczęściem i radością.

Urodziłam się 14 lutego 1956 r. w głęboko religijnej rodzinie rolniczej. Choć mieliśmy bardzo daleko do kościoła, to wszyscy systematycznie uczestniczyliśmy w niedzielnej Mszy Świętej; pielęgnowaliśmy też codzienną modlitwę. Tematy wiary, moralności i znaczenia postów były często poruszane u nas w domu. Wiem, że mój Tata myślał o życiu zakonnym w młodości, ale zabrakło mu do tego odwagi i założył rodzinę. Mama modliła się, aby jedna z córek pozostała siostrą zakonną, ale też stawiała Bogu pewne warunki.

JAK SIĘ ZACZĘŁO?

Łaska chrztu świętego owocowała w moim sercu i od dziecka kochałam modlitwę, miałam wręcz do niej łatwość. Pięknie prowadzona liturgia w kościele wzbudzała we mnie tęsknotę za niebem. Zaczęłam się zastanawiać, jaka droga pomoże mi w osiągnięciu wiecznej szczęśliwości. Wszystko przemawiało za tym, że najpewniejszą ścieżką do osiągnięcia nieba jest życie zakonne. Nie znałam żadnych sióstr zakonnych, ale domowe rozmowy ukazały mi to powołanie jako drogę trudną, piękną i skuteczną w osiągnięciu świętości.

Kiedy miałam 14 lat, zdecydowałam o wstąpieniu do klasztoru i zaczęłam szukać możliwości zdobycia adresu jakiegoś zgromadzenia zakonnego. W obecnej dobie to nie stanowiłoby najmniejszego problemu, ale w komunistycznych latach sześćdziesiątych czy siedemdziesiątych było to bardzo trudne. Na początku ósmej klasy szkoły podstawowej podzieliłam się moim zamiarem z rodzicami. W stanowczy sposób wyrazili oni swój sprzeciw wobec niego, a następnie zasugerowali, że jestem jeszcze na to za młoda. Mama w swojej dobroci przyznała się jednak, że w dalszej naszej rodzinie jest siostra zakonna. Przekazała mi jej adres. To mi wystarczyło, aby nawiązać kontakt z siostrami loretankami. Już w ferie Bożego Narodzenia 1970 r. pojechałam po raz pierwszy w moim życiu do Warszawy, aby spotkać się z przełożoną generalną sióstr loretanek i poprosić o przyjęcie do zgromadzenia. Zostałam przyjęta, ale musiałam dokończyć szkołę podstawową i dostarczyć odpowiednią dokumentację. Ani ksiądz proboszcz, ani rodzice nie wyrazili zgody na tak wczesne pójście do klasztoru. Przełożona generalna sióstr loretanek wybrała złoty środek: przyjęła mnie do zgromadzenia i posłała do 5-letniego liceum medycznego.

POCZĄTKI ŻYCIA ZAKONNEGO

Od 8 sierpnia 1971 r. dołączyłam do warszawskiej wspólnoty sióstr loretanek. W przeciągu pięciu lat zrobiłam maturę i uzyskałam dyplom pielęgniarski. Miałam za sobą też dwa etapy formacji zakonnej: kandydaturę i postulat. Byłam wtedy już pełnoletnia i w sierpniu 1976 r. rozpoczęłam nowicjat. Dwa lata później złożyłam pierwszą profesję, a w 1983 r. – śluby wieczyste. W pierwszych latach pobytu w zgromadzeniu miałam kryzysy i wątpliwości co do słuszności obranej drogi. Kilkakrotnie zastanawiałam się nad tą sprawą i omadlałam ją. Prosiłam o znak z nieba, czy rzeczywiście Bóg powołał mnie do życia zakonnego, czy też było to tylko dziecięce pójście za marzeniem. Tego rodzaju rozterki ustąpiły wraz ze złożoną profesją wieczystą. Jezus Chrystus, od chwili wstąpienia do Zgromadzenia Sióstr Loretanek, stał się moim Mistrzem i Przyjacielem. To Jemu powierzałam wszystkie moje sekrety i wątpliwości, od Niego oczekiwałam też pomocy. Uzyskałam średnie wykształcenie medyczne, a oprócz tego zdobyłam wykształcenie wyższe teologiczne – ukończyłam ATK w Warszawie (1989 r.) i PIŻW (1997 r.).

SKĄD SIŁA?

Miałam również powierzane różne obowiązki i funkcje w zgromadzeniu. W szczególny sposób umiłowałam katechizowanie dzieci, a jeszcze bardziej zaangażowałam się w prace na rzecz procesu beatyfikacyjnego naszego założyciela ks. Ignacego Kłopotowskiego. Potrzebowałam wiele czasu, aby zachwycić się naszym Ojcem Założycielem. Zgłębianie jego pism, a przede wszystkim tygodnika „Posiew” przy pisaniu pracy magisterskiej, ukazało mi bogactwo duchowości tego kapłana. Od tego czasu postrzegam Założyciela jako Ojca prowadzącego mnie do Jedynego Boga Ojca. W życiu zakonnym ważne jest dla mnie pielęgnowanie oblubieńczej miłości do Chrystusa. To On mnie wezwał, zaprosił do szczególnej zażyłości ze sobą oraz jest moim szczęściem i radością.

s. M. Klara Teresa Bielecka CSL

UDOSTĘPNIJ

Sign Up to Our Newsletter

Be the first to know the latest updates

[yikes-mailchimp form="1"]