Uroczystość waszego 50-lecia czcicie w najbardziej stosownym dniu – Niepokalanego Serca Maryi. Myśli nasze kierują się dziś ku wielkiej tajemnicy Bożej, w której Ojciec, Syn i Duch objawiają się w swej trynitarnej miłości. Bóg, który jest Miłością, posyła na świat Miłość, działa przez miłość i w konsekwencji oczekuje, aby serce ludzkie odpowiadało na miarę swoich możliwości – miłością na miłość.
Jest to tajemnica niezgłębiona, której ludzie może zbyt mało poświęcają jeszcze uwagi. Tyle najrozmaitszych Bożych właściwości jest przedmiotem naszych nieustannych rozważań. Zbyt często widzimy w Bogu tylko Sędziego. Ułożyliśmy cały kodycyl, według którego – naszym zdaniem – Bóg Sędzia powinien nas traktować i oceniać. Podziwiamy ogrom potęgi Bożej, przejawiającej się w przyrodzie i w jej tajemnicach, mozolnie odsłanianych przez człowieka. Rozpoznając głębię mądrości Bożej ukrytej w stworzeniach, nabieramy szacunku dla wszelkiego stworzenia i dla człowieka ukształtowanego z mułu, którym tak dotychczas gardzono, a który mieści w sobie tajemnicę wszechmocy, mądrości i potęgi Bożej.
Ale ponad wszystko większa jest miłość. Dlatego też człowiek współczesny, zawiedziony w rozlicznych swoich nadziejach i oczekiwaniach, zawiedziony nawet we właściwym rozpoznaniu Boga, odczuwa w sobie tęsknotę za kolebą swego pochodzenia – Sercem Boga, który jest Miłością. Zdaje się, że współcześnie po tylu bolesnych doświadczeniach i zawodach w każdej niemal dziedzinie, trzeba będzie nam wszystkim zwrócić się do tych zamysłów Serca Bożego: „Cogitationes cordis eius in generationem et generationem”.
JEDYNIE NIEZMIENNĄ WARTOŚCIĄ – MIŁOŚĆ
Pokolenie nasze potrzebuje przede wszystkim rozpoznania zamysłów Serca Bożego, aby Bogu nie czynić krzywdy, nie posądzać, że może w Nim coś bardziej górować ponad to, co jest w Nim istotne – miłość. I w naszej duszy rodzi się niezgłębiona tęsknota za tym, aby wszystko nasze działo się w miłości, bo jesteśmy owocem Bożej miłości. Kościół zachęca nas do takiej postawy, zwłaszcza przez kult Serca Bożego, które dlatego zostało otwarte, „abyśmy przyjrzeli się Temu, którego przebodli” – jak czytaliśmy przed chwilą w Liturgii Słowa.
Przyjrzeć się Bożemu Sercu, przyjrzeć się Chrystusowi, to znaczy zrozumieć Boga, zrozumieć, że Jego potęga najbardziej przejawia się przez litość nad nami i przebaczenie. Miarą miłości, jaką jest Bóg – „Deus Caritas est” – jest to, że posłał na ziemię swojego Syna, bo tak bardzo umiłował świat. Posłał Go do nas i zlecił Mu w swej mądrości i dobroci, aby w ostatnim niemal momencie swojego zbawczego dzieła ukazał nam swoje Serce. Przez „bolesną operację” dokonaną włócznią żołnierza, odsłoniło się Serce Wysłannika Ojcowej Miłości. Podobnie w dziejach świata i człowieka – poprzez bolesne doświadczenia rozpoznajemy, że ponad wszystko większa jest miłość.
Z miłości Bożej rodzi się wszystko. Rodzi się przedziwna tajemnica Boga Wcielonego, który został umieszczony przez Ducha Świętego pod Sercem Najczystszym Matki Pięknej Miłości, w Zwiastowaniu Nazaretańskim. Odtąd istnieje niepowtarzalny związek Dwojga Serc‚ które razem działają na świecie: Serca Boga Człowieka i Serca Matki Boga Człowieka. Te Dwa Serca spotkały się w bolesnej, ale zbawczej dla człowieka chwili – na Kalwarii. Jezus Chrystus, zbawiający przez swą wielką miłość dzieci Ojcowej Miłości, korzystał w momencie swej męki i śmierci z miłującej obecności swej Matki, która uważnie czuwała nad tym, aby wszystko wykonało się według zamiarów Ojca. Zapowiadał to już starzec Symeon w świątyni jerozolimskiej, gdy mówił, że miecz boleści przeniknie Jej Serce. Miara tej boleści jest miarą miłości.
Miara ta nadal trwa w dziejach Kościoła. Zrozumieliśmy to pełniej i dokładniej, wsłuchując się w naukę Soboru o obecności w misterium Chrystusa i Kościoła – Maryi, Matki Boga Człowieka, Matki Bolesnej, Matki Pięknej Miłości, Matki Kościoła.
Wszystko, co w działaniu Kościoła wyrasta z miłości, ma znamię trwania. Wiele problemów ustaje; zmiany, które zachodzą, zapowiadają kres dawnym instytucjom, formom życia i pracy, ale też zapowiadają nowe formy i nowe sposoby. Lecz jedno nie ustaje – miłość. Ponad wszystkie zmiany, które zachodzą w Kościele, zwłaszcza w okresie posoborowym, ważniejsza jest miłość. Ona jedna ma wymiary perspektywistyczne. Chociażby Kościół wiele zmienił w zewnętrznej swojej pracy, jednak to co istotne, co zaczerpnął z Serca Boga i Jego Matki – miłość – nigdy w dziejach Bożych na świecie nie zmieni się i nie ustanie.
I w naszej Stolicy na przestrzeni wieków miały miejsce najrozmaitsze próby, aby wobec zmiennych sytuacji bytowania Narodu i Kościoła, nie zapomnieć, że nad wszystko większa i trwalsza jest miłość.
LUDZIE NATCHNIENIE PRZEZ MIŁOŚĆ – RATUNKIEM STOLICY
Stolica ma swoje szczególne dzieje, gdy idzie o ujawnianie się miłości. Pamiętamy bolesne lata zniewolniczenia – wtedy gdy zamykano furty klasztorne, gdy zabroniono najbardziej zasłużonym zakonom w Polsce i Warszawie prowadzenia nowicjatów. Były to czasy Arcybiskupów Fijałkowskiego i Felińskiego. Zdawało się, iż zakony skazano na śmierć; nie mogły już one służyć Stolicy. Tymczasem pojawili się wtedy ludzie, którzy czerpiąc nowe natchnienia z miłości Bożej, zaczęli tworzyć nowe formy życia wspólnego w służbie bliźnim. Niezapomniana postać na terenie Warszawy, Sługa Boży Ojciec Honorat Koźmiński, dał początek licznym zgromadzeniom żeńskim ukrytym, aby źródło miłości nadal obfitowało w udręczonej Stolicy.
Arcybiskup Feliński, w najtrudniejszych dla siebie chwilach – w Petersburgu, a później w Warszawie i na wygnaniu – w Jarosławiu, czy w Dźwiniaczce pod Lwowem nie rozstawał się z myślą o utworzeniu w Polsce nowych form życia zakonnego. Z jego inicjatywy powstało zgromadzenie „Rodzina Maryi”.
Niezapomniany dla Stolicy i dla wielkich, chociaż nie zawsze docenionych zasług – Arcybiskup Gall, którego aktywność i ruchliwość dobrze procentowała, dzięki swoim zdolnościom wyposażył wiele rodzin zakonnych i zapewnił im odpowiednie warunki bytowania, aby mogły służyć w miłości.
Wasz Założyciel – Ksiądz Kłopotowski, człowiek może też niedostatecznie doceniony – w swej niezwykłej gorliwości, w wewnętrznym niepokoju serca, w ogromie swych inicjatyw – dał początek waszemu Zgromadzeniu. Wyczuł bowiem, że na nowe, trudne czasy trzeba będzie nowych form życia zakonnego i służby Stolicy, Polsce i dzieciom Bożym.
Niezwykłą wrażliwość na ludzką niedolę wykazał ten człowiek. Ogarniał go niepokój, gdy widział szeregi ludzi cierpiących, głodnych, opuszczonych, żyjących w nędzy. Nic nie uchodziło jego uwagi – ani biedni, ani nieszczęśliwi, ani ci, co zawiedli się na oczekiwaniach i nadziejach zbyt ludzkich. Wszystkim pragnął pomóc, zaradzić, pokrzepić, oświecić słowem żywym czy drukowanym. W niemałym trudzie, wśród wielu cierpień i zawodów, powstało wówczas wasze Zgromadzenie – Sióstr Loretanek.
OBY MIŁOŚĆ BYŁA NADAL STYLEM WASZEGO ŻYCIA
Łatwo powiedzieć – półwiecze, ale jakże trudno jest analizować i docenić treść minionych pięćdziesięciu lat. Składają się na nie wypowiadane w ciszy Bogu samemu – projekty, zamiary, nadzieje, prośby o błogosławieństwo, pracowity i trudny dobór ludzi, których Bóg posyłał i zabierał, a także nieustanne trudności, zwalczane najlepszym pragnieniem i intencją służenia Bogu i ludziom. I one mają swój sens, bo nie pozwalają człowiekowi być zadowolonym z tego co jest, tylko każą mu szukać czegoś więcej, czegoś lepszego, głębszego, bliższego ideału, zamiarów i zamysłów Bożego Serca.
Nie myślcie, że cokolwiek miało miejsce w dziejach waszego Zgromadzenia, było bez znaczenia. Wszystko miało swój sens, było próbą miłości i wierności. Odsłaniało, że to, co zbyt ludzkie, nie jest owocne, trzeba sięgnąć do tego, co Boże i z Bożego źródła czerpać motywy działania. Uczyło, aby oczyszczając się z tego, co ludzkie, mniej ufać sobie, a bardziej włączać się w to, co Boże i tylko w Bogu nadzieję pokładać.
Po pracowitym życiu odszedł do Boga wasz Założyciel, będący duchem waszej wspólnoty. Kazał się pochować w pustkowiu, w lesie nad Liwcem, w Loretto, a Was zostawił Sercu Bożemu i Sercu Jego Matki, aby cała wasza nadzieja na przyszłość wiązała się przede wszystkim z Sercem Jezusa i Maryi. Ile zdołałyście zaczerpnąć z Bożego Serca, tyle przetrwało w waszym działaniu.
Zgromadzenie ulegało koniecznym, niezbędnym w każdym okresie wzrostu i rozwoju, zmianom. Ale jedna rzecz nie mogła ulec zmianie – sens miłości jednoczącej Was z Bogiem, Jego Synem i Matką, a przez Nich – z ludźmi.
Dzisiaj czyta Wam Kościół urywek ewangeliczny, ukazujący misterium Krzyża. Na Krzyżu – wasz Mistrz, pod Krzyżem – wasza Matka. W pięćdziesiątą rocznicę waszego trudu, pracy, trwania, niepokojów i radości, przyjrzyjcie się uważnie temu misterium trwania. Trwa Bóg na Krzyżu, stoi spokojnie pod Krzyżem Jego Matka. Tak jest dobrze i właściwie. To Misterium staje się ośrodkiem zbawiania, dlatego Chrystus kazał nam sprawować Najświętszą Ofiarę na pamiątkę Męki, Śmierci, Zmartwychwstania i Wniebowstąpienia. A więc uczynił swoją Mękę ośrodkiem życia, rozwoju i postępu w Kościele. Wszystko, co w tym Kościele się rodzi, rozwija i działa, rodzi się z męki i śmierci, ale obfituje w zmartwychwstaniu. Nieustannie dźwigamy się z naszych upadków i win, mając nadzieję na wielką chwałę przyjaciół Bożych.
Najmilsze Dzieci Boże, Córki Zgromadzenia Loretańskiego, dostatecznie już upracowane, mające swoje niewątpliwe zasługi. Obyście w najtrudniejszych chwilach waszego życia nigdy nie zapominały, że przez krzyż, doświadczenia i cierpienia zbawiamy się i doskonalimy. Kościół nie obiecuje Wam wygodnego i łatwego życia, ale Was zapewnia, że przez krzyż wchodzi się do chwały, przez cierpienie pogłębia się miłość, która jest początkiem waszego istnienia i celem waszych dążeń. Niech będzie też stylem dalszego waszego życia, pracy i trwania.
Drogie Dzieci! Myślę, że wasze 50-lecie, które przeżywacie z duchowym namaszczeniem, owocnie i pogodnie, będzie punktem wyjścia dla dalszych waszych trudów, ofiar, prac i radości.
POMOC W DZIELE SOBOROWEJ ODNOWY ZGROMADZENIA
Najbardziej radosne osiągnięcie na zakończenie pierwszego 50-lecia, to rzetelna odnowa waszych Konstytucji w duchu Soboru, dla wypełnienia zadań powierzonych Wam w Kościele Bożym. W odpowiednim czasie, który ustali Matka Przełożona Generalna i Ksiądz Biskup – wasz Protektor, Konstytucje zostaną ogłoszone. Potrzeba jednak rzetelnej modlitwy i należytego pogłębienia zrozumienia uchwał Soboru, aby Duch Święty, który Was wspiera przy układaniu Konstytucji, znalazł serca wasze przygotowane do życia nowym duchem.
W pracy tej towarzyszy Wam Najdostojniejszy wasz Kurator – Ksiądz Biskup Jerzy, powiększając to grono duchowieństwa warszawskiego, które od początku wspiera Was swoją życzliwością, radą i pomocą. Dlatego też myślę, że Ksiądz Biskup jako duch ożywczy najwięcej Wam pomoże w pracy nad przygotowaniem Konstytucji.
Przecież wiecie, że gdy szło o otoczenie Was należytą opieką, skierowałem do waszej pomocy tego, który był mi najbliższy, najdroższy i od dawna znany. Biskup Jerzy Modzelewski, którego znam jeszcze z naszych wspólnych lat akademickich w Lublinie, okazał wiele poświęcenia w pracy Archidiecezji, umiał nawet ucierpieć dla Imienia Chrystusowego. I teraz wspiera nas w trudnej i rozległej pracy na terenie Archidiecezji. On więc, w moim rozumieniu, jest najlepszym darem, który Wam mogę złożyć na 50-ecie, aby nadal Was wspierał. Proszę tylko o jedno, abyście Go „nie zjadły”, byście liczyły się z tym, że ma on do wypełnienia także inne zadania, bardzo doniosłe i ważne, w Archidiecezji i w Komisjach Episkopatu Polski. Księdzu Biskupowi życzę, aby oglądał pełne owoce pracy Zgromadzenia.
Raduję się również z tego, że tak wielu kapłanów Was wspierało. Niekiedy byli dla Was surowi, jednakie przyczynili się do pogłębienia waszego ducha liturgicznego. Ksiądz Prałat Nowacji, Ksiądz Prałat Sprusiński – to kapłani, o których nie można zapomnieć, gdy rozważamy wasze osiągnięcia. Ta subtelna, delikatna, świetnie wykonana liturgia śpiewna świadczy o tym, że macie doskonałą szkołę. Duchowość liturgiczna wyróżnia Was wśród licznych zgromadzeń warszawskich. Nadal się w tej dziedzinie specjalizujcie, a będę Wam wdzięczny, jeżeli również i wydawnictwa wasze będą liczyły coraz więcej pozycji z dziedziny odnowy liturgicznej. Potrzeba nam wiele najrozmaitszych ksiąg dla Ludu Bożego, dla służby liturgicznej w świątyniach. Starajcie się w tej dziedzinie dalej swą pracę rozwijać.
Bardzo się cieszę, że w naszym gronie jest tak bliski waszemu Założycielowi – jego kuzyn, Ksiądz Kanonik z Węgrowa. Jego obecność jest dla nas wszystkich miła jak powiew gorliwej Ziemi Podlaskiej, Ziemi męczenników. Dzisiaj w Polsce mówi się o niej „Święte Podlasie”. Z tego ducha „ Podlasia” Ksiądz Kłopotowski – wasz Założyciel – przyniósł wszystko co najlepsze, aby służyć w Lublinie, i Warszawie licznym dziełom i Wam.
Pragnąłbym, Najmilsze Dzieci Boże, aby wasza praca w Archidiecezji rozwijała się spokojnie, abyście i Wy i my mieli z niej radość, chociaż niezbędne są doświadczenia i przeciwności, bo one pogłębiają w nas miłość. Niech Dobry Bóg, który Wam dał taką wspaniałą Patronkę, Matkę Bożą Loretańską, nadal przez Nią roztacza nad Wami swoją szczególną opiekę i pomoc.
Dobrze, że mieszkacie tak blisko kościołów św. Floriana i św. Jerzego, których mały, ale dzielny proboszcz, jest dziś wśród Was. Buduje on strzeliste wieże, jakby chciał Wam co dzień przypominać: siostry Loretanki – „sursum corda”! Patrzcie w górę! Pamiętajcie o tym, że gdy chodzimy po ziemi, zawsze „conversatio nostra in coelis est”.
Razem z Księżmi Biskupami, na nowe 50-lecie chcemy Wam pobłogosławić, a gdy ono przyjdzie, zapraszajcie nas na jubileusz.
kard. Stefan Wyszyński
Warszawa, dom Sióstr Loretanek, 22 sierpnia 1970