Skip to content Skip to footer

Posłuchaj, co ci powiem o modlitwie

Posłuchaj, co ci powiem o modlitwie

Wiesz dobrze, że Pan Jezus żyje wśród nas, że stale w kościele przebywa i że tam możesz Go zastać o każdej porze dnia i nocy prawdziwie i rzeczywiście obecnego pod postacią chleba na ołtarzu, przed którym nieustannie pali się lampka. Więc zamiast zazdrościć szczęścia mieszkańcom Judei i Galilei, którzy swymi oczyma patrzyli na Pana Jezusa, spiesz do Niego na poufną i szczerą rozmowę. Ty jesteś stokroć od nich szczęśliwszy. Możesz się zbliżać do Pana Jezusa, kiedy tylko zechcesz, i jak najdłużej z Nim rozmawiać, wszystko Mu opowiadać i prosić o wszystko z wiarą, ufnością i miłością, jako swego najlepszego Pana, Ojca, Przyjaciela i Brata. Idź więc i zbliż się, jeśli ci obowiązek i zajęcie pozwala.

Nie żałuj czasu na nawiedzenie Go [w Najświętszym Sakramencie], zwłaszcza wtedy, gdy samotny w kościele przebywa i nikt z ludzi z Nim nie rozmawia, chociaż słodko do tego wzywa: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11, 28).

Dusze święte w każdej wolnej chwili spieszyły przed ołtarz, w którym Pan Jezus pod postacią chleba jest obecny, by tam przed Nim otworzyć swe serca. Święty Kazimierz nocami chodził do kościoła, a gdy drzwi znajdował zamknięte, na progu całe godziny klęczał. Święty Franciszek Ksawery po pracach i trudach udawał się do kościoła jakby na odpoczynek dla nawiedzenia Najświętszego Sakramentu. Święty Alojzy, odchodząc z nawiedzenia, wołał ze łzami: „Puść mnie już, puść mnie, Panie!”.

I ty przekonasz się ze swojego doświadczenia, jak niewymowną pociechę sprawi ci ten czas, który spędzisz przed Najświętszym Sakramentem, i że niejedną korzyść przyniesie ci w życiu na ziemi i w wieczności.

Pamiętaj, że jak niegdyś Pan Jezus wskrzeszał umarłych, uzdrawiał chorych, a grzesznikom przebaczał winy, tak i dziś ciebie poratuje z największą czułością i litością, wspomoże i obsypie łaskami. Proś Go o wiele, o bardzo wiele, bo więcej nawet, niż się spodziewasz, może dać ci i da.

Święty Jan Vianney widywał często pewnego starszego wieśniaka, który, idąc w pole lub wracając po pracy, za każdym razem wstępował do kościoła, zostawiając pod drzwiami grabie i łopatę. Dziwne to było nawiedzenie. Klęczał jak niemy, oczy miał tylko wpatrzone w ołtarz, gdzie był Najświętszy Sakrament. Pewnego razu proboszcz go zapytał: „Powiedz mi, bracie, jak się modlisz, gdy wstępujesz do kościoła”. Wieśniak odpowiedział: „Ja nie wiem, jak mam się modlić. Więc tylko patrzę na Pana Jezusa, a On patrzy na mnie”. O jaki to piękny sposób nawiedzania Najświętszego Sakramentu! I ciebie tak samo jak tego wieśniaka sam Duch Święty pouczy, jak masz nawiedzać Najświętszy Sakrament.

Lepiej mniej modlitw odmówić i te, które do serca trafiają, niż wiele, ale machinalnie i pospiesznie powtarzać, bez wnikania w znaczenie słów. O to się głównie staraj, aby się serce modliło i wciąż było zajęte Panem Jezusem.

Zalecam ci bardzo, abyś do kościoła wchodził w największym skupieniu, a w kościele, oddawszy głęboką cześć Panu Jezusowi utajonemu w Najświętszym Sakramencie, zachowywał się w klęczącej postawie z największą czcią, wcale nie zwracając uwagi na obecnych tam ludzi. Patrz w książkę, jeśli się z niej modlisz, albo na Pana Jezusa, kiedy serce twoje rozpalone Bożą miłością całe się wyleje na dłuższą, rzewną, szczerą i czułą z Nim rozmowę.

Gdy dusza nasza wznosi się do Boga i mówi do Niego, Bóg zniża się ku niej i odpowiada. „Wznosi się modlitwa – mówi święty Augustyn – a spuszcza się miłosierdzie Boże”. Modlitwa tworzy między Bogiem a duszą słodkie i trwałe obcowanie. Życie chrześcijańskie jednoczy się niejako z modlitwą: jest ono niby ciągłą wędrówką między ziemią a niebem, na której modlitwa prosi o łaskę, a łaska daje to, o co modlitwa prosi.

Skoro pierwszym obowiązkiem twoim jest modlić się, to największą twoją korzyścią będzie modlić się dobrze. Umieć dobrze modlić się – to dla ciebie o wiele ważniejsze od wszystkich umiejętności ludzkich.

Doświadczyłeś już, jak trudno modlić się dobrze. Dzieje się tak właśnie dlatego, że w modlitwie dusza nasza winna wznosić się do Boga, podczas gdy wszystko, co ją ciągnie ku ziemi, lot ten wstrzymuje i jemu się sprzeciwia. Namiętności, które nas poniżają, przyjemności, które nas pociągają, prace, które pochłaniają cały nasz czas – wszystko to, niby powrozy, krępuje porywy naszego serca.

Aniołowie przypatrują się piękności Boga, a widok ten ich zachwyca. My zaś przeciwnie, wspinamy się do Boga tylko z pomocą przedmiotów widzialnych, ale na długiej drabinie stworzeń każdy szczebel wstrzymuje nasz pochód. Modlitwa jest dla nas wysiłkiem. Zaledwie duch nasz się wzniesie, zaraz upada i szuka wytchnienia, zanurzając się w myślach próżnych i wszelkich marnościach naszego życia.

Czy nie jest dla ciebie gorzkie to, że nie umiesz dobrze się modlić? Kiedy serce twoje zimne, kiedy na miejscu świętym czujesz się jak na ziemi pustej i bezwodnej, kiedy szukając Boga wszędzie, nigdzie Go nie znajdujesz, czyż nie przygniata cię smutek i strapienie?

O jakże błogosławiłbym Pana, gdybym, udzielając ci mojej tajemnicy, nauczył cię lepiej się modlić! A tajemnica moja w jednym zawiera się słowie: Najświętszy Sakrament. On nauczy cię dobrze się modlić.

Jeśli obecność Boga opromienia twego ducha, oddala ona obce myśli; jeżeli rozgrzewa twoje serce, nie obawiaj się, aby twoja modlitwa ostygła.

Jakże łatwo wytrwać w obecności Boga, gdy się modlimy przed Najświętszym Sakramentem. Taki potężny wpływ wywiera On na duszę, że ją przyciąga i zespala ze sobą. Wpatrywać się w Najświętszy Sakrament jest to najdokładniej wyobrażać sobie oglądanie Boga.

Jezus Chrystus, zbliżając się do nas i stając na ołtarzu, abyśmy Mu cześć oddawali, bardzo nam dopomaga skupić naszego ducha. Od serca naszego do ołtarza jest zbyt krótka odległość, byśmy mogli zboczyć z tej drogi. Modlitwa w obecności Najświętszego Sakramentu staje się łatwa, nabiera siły niezrównanej.

Rozmyślaj o Panu Jezusie w tabernakulum i na ołtarzu. On sam ci powie, że niby umarły, a żyje, że niby milczący, a mówi, bo „zawsze żyje, aby się wstawiać za nami” (Hbr 7, 25).

Przebywanie Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie jest nieustającą modlitwą. Z przybytku, w którym mieszka, zanosi On do Ojca modlitwy z wołaniem potężnym i jest zawsze „wysłuchany dzięki swej uległości” (Hbr 5, 7).

Kiedy zginam kolana przed tabernakulum, już nie sam się modlę; Bóg się modli ze mną i udoskonala modlitwę moją. Już się nie trwożę moją niegodnością, już mnie nie przeraża krewkość moja. Im bardziej jestem niegodny, tym więcej uciekam się o pomoc do nieskończonego majestatu Najświętszego Sakramentu. Im słabsza modlitwa moja, tym więcej mnie ubezpiecza Jego modlitwa. Cóż to szkodzi, że jestem tylko człowiekiem, kiedy Bóg jest ze mną? Cóż to szkodzi, że moje serce ostyga, kiedy zapala się modlitwą, która się wyraża słowami Bożymi?

Przybytek Najświętszego Sakramentu to stolica łaski, do której mamy przystępować, abyśmy znaleźli miłosierdzie i pomoc w potrzebach naszych.

Pan Jezus w Najświętszym Sakramencie, który modli się z nami, jest Bogiem, który nas wysłuchuje; jedynym Pośrednikiem między Bogiem a nami, źródłem wszelkich łask niebieskich. Posiada On je w pełni jedynie po to, aby je z najobfitszą szczodrobliwością przelewać na nas.

Doświadczenie potwierdza, jak skuteczna jest modlitwa przez Sakrament Ołtarza natchniona i z Nim zespolona.

Czy chcesz, abym cię zaprowadził aż do krynicy świętości? To od tabernakulum rozpoczynają wszyscy święci swoją pielgrzymkę do nieba. Przybytek ten jest zawsze urodzajną rolą, wydającą wybrańców Pańskich, jest prasą, z której zawsze płynie wino rodzące dziewice. Gdy nasza modlitwa przesiąknie wpływem Sakramentu Ołtarza, osiąga wartość niezmierną. Kiedy dzienne twoje prace kończą się, a twój strudzony duch potrzebuje spoczynku, usłyszysz z tabernakulum słowa Marty wypowiedziane do Marii: „Nauczyciel przyszedł i woła cię” (J 11, 28). Spiesz wtedy do kościoła, uklęknij u stóp Pana Jezusa i módl się!… A ta wieczorna modlitwa napełni cię przedziwną słodkością. Będzie to wieczór, godzina skupienia, zacisza i milczenia. Będzie to godzina, kiedy oblubienica z Pieśni nad pieśniami mówi do oblubieńca: „Miły mój przy mnie, a ja przy Nim, póki dzień nie nadejdzie, a nie przeminą cienie” (Pnp 2, 16-17). Będzie to godzina, w której uczniowie z Emaus nalegali na swego Boskiego Mistrza: „Zostań z nami, bo ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił” (Łk 24, 29).

Będzie to godzina skupienia. Zgiełk świata zamilknie. Będzie to godzina ciszy. Wokoło przybytku Pańskiego tylko aniołowie i ty. Będzie to godzina milczenia wymowniejszego niżeli wszelkie ludzkie słowa. Wtedy bowiem Pan Jezus utajony w Najświętszym Sakramencie powierzy ci swe Boskie nauki. Jeżeli je przyjmiesz i o nich rozmyślać będziesz, wyszedłszy z kościoła, powtórzysz za tymi uczniami, których Pan Jezus odwiedził wieczorem: „Czyż nie pałało serce moje, kiedy On w Eucharystii do mnie przemawiał?” (por. Łk 24, 32).

Kończąc nawiedzenie Najświętszego Sakramentu, trzeba zawsze przeprosić Pana Jezusa za dobrowolne roztargnienia, potem podziękować i czule pożegnać, prosząc, aby się znowu niezadługo pozwolił nawiedzić.

Chrześcijanin, gdziekolwiek mieszka, może zawsze mówić: „Pan blisko jest” (Flp 4, 5).

Choćbyś był najbardziej oddalony od świątyni, gdziekolwiek jesteś, myśl o Najświętszym Sakramencie. Pamięć o Nim wystarczy do ożywienia twych uczuć i zapału w modlitwie.

Pan Bóg podaje każdej duszy z osobna najodpowiedniejszy sposób najlepszej i najskuteczniejszej modlitwy, ja zaś wcale nie chcę zmieniać sposobu wybranego przez ciebie. Powiem ci wszakże o moim sposobie modlenia się przed Najświętszym Sakramentem: Zaczynam od złożenia najgłębszej czci i wpatrując się w ołtarz, rozmyślam o Jezusie Chrystusie. Wyobrażam Go sobie w tabernakulum jako gościa i więźnia mojego. Tu On sam przebywa ze mną i blisko mnie.

Gość Boski. Więc przyjmuję Go do mego domu, jak to niegdyś uczyniły dwie siostry w Betanii. Obydwie razem oddały Mu hołd: jedna – usługując Mu, druga – modląc się u Jego stóp. Tak i ja będę się starał oddać Mu cześć gorliwością Marty i pobożnością Marii. Następnie rozmyślam o tym, że Pan, przychodząc do mnie w gościnę, chciał zostać moim więźniem. A skoro postanowił już mnie nigdy nie opuścić, to po to, abym Go zawsze czcił. O Boski Więźniu! Miłość Twoja skrępowała Ciebie, przeto ja też zamykam się z Tobą.

Kiedy Zbawiciel najmocniej mnie ukochał? Czyż nie pod koniec swego ziemskiego życia ustanowił Najświętszy Sakrament? W nim zespolił się On najściślej ze mną; w ofierze swojej zaś poświęcił się wspaniałomyślnie za mnie.

O miłości zespolenia, o miłości poświęcenia się! I cóż przyrównam do tej podwójnej miłości? A pragnę mieć taką miłość. Usilnie przeto będę starał się miłować Ciebie, Panie, jak Ty mnie umiłowałeś; zespolić się z Tobą i poświęcić się za Ciebie. Zespolę się z Tobą, Panie, jeżeli będę wstępować w Twoje ślady i z Tobą uczynię z siebie ofiarę dla Ciebie, jeżeli ze świętym Pawłem radować się będę w moich utrapieniach.

Nieogarniona miłość Boga ku mnie budzi we mnie uczucia wdzięczności, lecz już poznałem, że niewypowiedzianą Jego łaską jest Najświętszy Sakrament. Przewyższa On wszelkie dary Boże, gromadzi je i mnie oddaje.

Ach, czymże byłbym bez Sakramentu Ołtarza! Bez Niego dusza moja byłaby pusta, serce moje zimne, życie moje smutne. Wszystkie radości duszy, wszystkie pociechy, wszystkie nadzieje świętego życia od Niego wyłącznie otrzymuję.

Jak odwdzięczę się Zbawicielowi za wszystko dobro, które na mnie zlewa przez Najświętszy Sakrament, który sam jest aktem Bożego dziękczynienia? Więc ofiaruję Ojcu Niebieskiemu tę Hostię bez skazy, milszą Mu od ofiar Abla, Abrahama i Melchizedeka. A w oczach Bożych ta pełna tajemnicy zamiana ma taką cenę, że nią się wypłacę z całego długu wdzięczności.

Nie zapominam też o tym, że za dobrodziejstwa, którymi Zbawiciel mnie obsypuje, chce w zamian, abym się Jemu niepodzielnie poświęcił. Jakże mi słodko ofiarować siebie Sakramentowi Ołtarza! Jest On najwyższą ofiarą, która jedynie podoba się Bogu. Łączę się zatem z tą Boską ofiarą, ofiaruję jej siebie, aby wraz z nią się ofiarować. Chowam się pod jej zasłonę, aby skryć nędzę moją. Wyniszczam w niej siebie, aby jedyną pozostała ofiara, którą Bóg z upodobaniem przyjmuje. Oddaję Bogu ukrytemu w Najświętszym Sakramencie najgłębszą cześć, uwielbienie, pokłon, miłość i dziękczynienie – to ofiara mej modlitwy.

Najświętszy Sakrament jest w moich oczach centrum życia chrześcijańskiego. Jakże On opromienia całe życie, wszystkie nasze skłonności i wszystkie sprawy!

W tej Boskiej szkole, do której cię wprowadziłem w Jego imię, Najświętszy Sakrament nauczy cię najpierw dobrze się modlić. Jeśli pragniesz nabyć umiejętności świętych, zgłębiaj tę wielką naukę, jaką ci daje Pan Jezus w Sakramencie Ołtarza: Naucz się od Niego modlić się z Nim, a jeżeli zdołasz zastosować w praktyce tę najszczytniejszą naukę, dziękuj Panu Bogu. Nauczywszy się modlić, będziesz umiał również żyć po chrześcijańsku. Czytelniku kochany! Gdyby ci ktoś oznajmił, że niedaleko swego mieszkania znajdziesz kopalnię złota i że możesz tam chodzić po nie codziennie i brać tyle, ile udźwignąć zdołasz w ciągu pół godziny, jakaż by to była radość dla ciebie! A oto Król niebieski ukazuje nam cenniejszą kopalnię złota. Zawiera ona nie ziemski kruszec, ale dobro niebieskie i wieczne: łaskę Bożą, nieskończone zasługi Odkupienia. Tym skarbem nieocenionym jest Najświętsza Ofiara Mszy świętej. Najmniejsza jej łaska więcej jest warta niż złoto całej ziemi.

Najczulsze Serce Jezusa wynalazło ten cudowny sposób udzielania nam łask Odkupienia. To kochające Serce skłania Jezusa, że codziennie zstępuje na ołtarze i pociesza nas na tym wygnaniu. To Serce miłosierne przynagla Go, aby się do nas zbliżył z tymi słowami: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obiążeni jesteście, a Ja was pokrzepię […]. Ukochane dziecię Serca mojego, przyjdź na moją Ofiarę, a jeżeli jesteś słabe, Ja cię uleczę, przyodzieję cię szatą cnót świętych, wprowadzę cię do przybytku miłości mojej”.

Sam Bóg nie może uczynić rzeczy większej niż Msza święta.

Msza święta – ofiara na ołtarzu spełniona – jest już sama wzniosłą modlitwą; tam Zbawiciel modli się razem z nami jako Ofiara i Kapłan.

Głos wstawiennictwa Zbawiciela i Kapłana dźwięczniejszy jest i donioślejszy od wszystkich śpiewów anielskich i ludzkich. Toteż głos Ofiary i zarazem Ofiarnika przenika obłoki i wznosi się do Boga. Podczas Mszy świętej módl się także jako ofiara i kapłan.

Ponieważ Pan Jezus ofiarowuje się za nas na ołtarzu z miłości, stańmy się i my ofiarami z miłości ku Niemu.

Słaba natura nasza jest ciągle ofiarą żywą, a Bóg upatrzy sobie w każdym z nas ofiarę całopalenia.

Składajmy codziennie na ołtarzu naszego serca występki, namiętności, żądze zmysłowe, grzeszne upodobania i starajmy się je wyniszczyć do szczętu.

Życie chrześcijańskie jest krzyżem i męczeństwem, jest ciągłą ofiarą, na którą powinniśmy być ciągle gotowi. Codziennie więc umierajmy sami sobie, aby się przypodobać Panu.

Zamień wszystkie dolegliwości swoje w pieśń miłości i chwały. Potem, ofiarując siebie samego, będziesz miał udział w kapłaństwie Jezusa Chrystusa. Gdy chodzi o to, abyśmy z siebie uczynili ofiarę, to Bóg nam wszystkim dał jakoby święcenia kapłańskie.

Weź w swoje ręce kielich ołtarza, wlej do niego łzy i krew swoją. O, zaprawdę powiadam ci, ofiara twoja zjednoczona z Ofiarą Zbawiciela będzie najdoskonalszą modlitwą.

A czyż możemy złożyć milszą Bogu i dla nas pożyteczniejszą ofiarę niż codzienne uczestniczenie we Mszy świętej? Ofiara za Ofiarę; Bóg, który się poświęca dla człowieka, zasługuje, aby człowiek poświęcił się dla Boga. Msza święta jest dziełem najświętszym i najmilszym Bogu nie tylko z powodu ofiary, jaką jest sam Pan Jezus, nadający jej godność nieskończoną, ale dalego, że głównym jej ofiarnikiem jest też On sam ofiarujący się przez ręce kapłana.

Kto uczestniczy we Mszy świętej, ten poniekąd także ją ofiaruje. Kapłan bowiem jako sługa Kościoła działa, mówi i prosi w imieniu wszystkich wiernych. Dlatego mówi: „Módlcie się, aby moją i waszą ofiarę”… Zebrany lud nie ma wprawdzie charakteru kapłańskiego, nie może również udzielić kapłanowi władzy konsekrowania, ale jednoczy się z kapłanem, który Mszę świętą odprawia.

Msza święta nie tylko jest pamiątką Ofiary krzyżowej. Jest ona prawdziwie tą samą Ofiarą, gdyż jest w niej ten sam Ofiarnik i taż sama Ofiara, to jest Słowo Wcielone. Różnica zachodzi tylko w sposobie ofiarowania. Na krzyżu była ona krwawą, a we Mszy świętej bezkrwawą.

Gdy masz szczęście uczestniczyć we Mszy świętej, rozważaj, że Ofiara święta składana przez kapłana jest tym samym Zbawicielem, który oddał za nas swoją krew i życie. Wyobrażaj sobie wtedy, że jesteś na Kalwarii, aby złożyć Bogu w ofierze krew i życie Jego Najświętszego Syna.

Jeżeli masz szczęście przystąpić do Komunii świętej, uprzytomnij sobie, że pijesz z rany Serca Jezusowego Jego Krew Przenajświętszą. Jakiż to cud!

Nie może być lepszej modlitwy od tej, którą zanosi nasza dusza natchniona przez Słowo Odwieczne i miłość Ducha Świętego.

Gdy Pan Jezus przychodzi do nas w Komunii świętej, słuchaj tej wzniosłej modlitwy, którą zanosi do Ojca swego: „Ja jestem w nich, jak Ty jesteś we Mnie, aby się zespolili w jedno” (J 27, 23).

Po Komunii świętej przysłuchuj się pilnie głosowi Bożemu w tobie i rozpalaj serce swoje w ogniu niebieskim, który cię trawi. Czy modliłeś się kiedy lepiej aniżeli w chwili, gdy Zbawiciel miłośnie spoczął w twoim sercu, a Duch Święty ożywiał twego ducha?

O modlitwo Sakramentu Ołtarza, jakże nieskończoną moc dajesz mojej modlitwie!

W każdej z tych Mszy świętych, których [setki tysięcy] codziennie się odprawia w całym Kościele, mają udział wierni. Z każdą mają prawo się łączyć, z każdej czerpać owoce i ofiarować je duszom czyśćcowym. Jakże ta myśl jest wzruszająca! Zdolna jest ona pobudzić i wzmocnić ufność każdego pobożnego chrześcijanina. Należy ją mieć w pamięci przy pracy i dziennych trudach i uczynić z niej odpoczynek dla strudzonego serca.

Aby świat stworzyć, rzekł Bóg: „Niech się stanie” i powstał świat z nicości. Dwadzieścia wieków temu Maryja rzekła: „Niech się stanie”, a oto Słowo Przedwieczne stało się człowiekiem. Codziennie we Mszy świętej kapłan mówi: „To jest Ciało moje”, a Król królów w tej chwili zstępuje z nieba na ołtarz. Są to trzy wielkie cuda. Ale największym z nich jest ten, który kapłan czyni, sprowadzając na ołtarz Syna Bożego za każdym razem, gdy odprawia Mszę świętą.

O, zadziwiająca potęgo kapłana! O, niepojęta dobroci Jezusa!

Jakież to szczęście cześć Bogu składać!

Gdy grzesznik uczestniczy pobożnie we Mszy świętej, choćby serce jego było twardsze od diamentu, Matka Boska potrafi go zmiękczyć, zanurzając je w krwi Baranka, który jest na ołtarzu. Bogu należą się od nas dzięki za niezmierzone dary, jakimi dobroć Jego nas obdarzyła.

Ale na jakie dziękczynienie możemy się zdobyć my, nędzarze, grzesznicy? Oto dobry Pan dał nam sposób, abyśmy się mogli godnie wypłacić z tego długu wdzięczności. Jakiż to sposób? Składając Mu Pana Jezusa w ofierze Mszy świętej. Tym sposobem Panu Bogu dostatecznie dziękujemy i zupełnie Go zadowalamy.

Pan Bóg zawsze nam udziela swych darów, gdy o nie prosimy przez zasługi Pana Jezusa.

Staraj się bywać na Mszy świętej każdego poranka. Tam cię zaprasza Trójca Przenajświętsza, bo tam Ją najlepiej możesz uczcić. Wzywa cię Jezus Chrystus, gdyż jako Bóg miłości pragnie, abyś korzystał z zasług Jego Męki. Maryja, Matka Jezusowa, życzy sobie tego, aby Syn bogaty wzbogacił syna biednego. Proszą cię o to aniołowie, abyś się mógł z nimi połączyć w hymnie: Święty, Święty… Zachęcają cię święci, przypominając swe niebieskie zapasy, aby wszyscy byli ich naśladowcami.

Na Mszę świętą, na Mszę świętą! Ona będzie naszym skarbem, naszą pociechą, naszą siłą, naszym zbawieniem, naszym wytrwaniem, naszą koroną. Ach, gdybyśmy poznali ten dar Boży! Modlitwa jest złotym kluczem otwierającym niebo.

Skoro się przebudzisz ze snu, zaraz przeżegnaj się pobożnie. Tym sobie przypomnisz, że Zbawiciel umarł za ciebie na krzyżu, by cię wskrzesić do życia łaski.

Czas modlitwy jest czasem najcenniejszym. Nie żałuj czasu na modlitwę, i to dobrą modlitwę, a wtedy z pracy swej odniesiesz prawdziwy pożytek.

Nasze myśli, uczucia i czyny powinny być naszą codzienną modlitwą, która jak kadzidło z ołtarza serca do nieba się wznosi na chwałę naszego Stwórcy.

Gdy się modlimy, Pan Bóg daje nam albo tę łaskę, o którą prosimy, albo inną, którą uważa za pożyteczną dla nas.

Kiedy zanosimy prośby, Pan otwiera swą rękę i daje nam więcej, niż prosimy. Nie będzie nam wyrzucał niewdzięczności względem siebie, bo gdy się modlimy, zapomina o wszystkich naszych grzechach.

Wieczny Boże! Daj mi dobrze zrozumieć, że zbawienie moje zależy od modlitwy i proszenia Cię o łaski… Błagam Cię, Boże, w imię Jezusa, daj mi wielki żal za grzechy, wytrwanie w Twojej świętej łasce, śmierć szczęśliwą, niebo, a nade wszystko daj mi dar nad dary – miłość Twoją świętą i doskonałe zgadzanie się z wolą Twoją. O Maryjo, modlitwy Twoje otrzymują wszystko, co chcesz… Módl się za mną!

Woda potrzebna jest roślinom, które by uschły niepodlewane, modlitwa jest ci tak samo niezbędna, jeśli nie chcesz się zgubić.

Z jednej strony nie możesz wypełnić przykazań i uświęcić się bez łaski Bożej, z drugiej strony Bóg nie chce dawać swojej łaski tym, którzy o nią nie proszą.

Bóg daje nam pierwsze łaski, jak powołanie do wiary, zachętę do pokuty, inne zaś – zwłaszcza łaskę ostatecznej wytrwałości w dobrym – udziela tylko tym, którzy o nie proszą.

Kto się modli, na pewno będzie zbawiony, a kto się nie modli, potępiony będzie. Przez modlitwę nabieramy odwagi do dzieł, które zdają się nieraz przechodzić nasze ludzkie siły. Nie ustawaj przeto w modlitwie, choćby się zdawało, że Bóg nie słyszy Twojego wołania.

O Zbawicielu mój, jakże mogłem w przeszłości żyć w tak wielkim zapomnieniu o Tobie? Chciałeś mnie obsypać łaskami, a ja myślałem tylko o zadowoleniu swoich namiętności. Panie, zapomnij tyle niewdzięczności i miej litość nade mną! Udziel mi wytrwałości, daj mi łaskę ciągłego wzywania Twej pomocy, aby Cię więcej nie obrażać. Maryjo, Królowo i nadziejo moja, wysłuchaj mnie przez miłość, jaką masz dla Jezusa.

Aby dobrze się modlić, trzeba najpierw upokorzyć się, „Bóg bowiem pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje” (1 P 5, 5).

Modlitwa pokornego przebija niebiosa; nie oddali się ona, aby Wszechpotężny nie rzucił na nią spojrzenia. Choćbyśmy nawet zawinili w przeszłości, „sercem skruszonym i pokornym nie wzgardzisz, o Panie” (Ps 51, 19).

Trzeba się modlić z ufnością. Dlatego Pan Jezus każe nam zawsze na modlitwie nazywać Boga Ojcem, abyśmy udawali się do Niego z takim zaufaniem, z jakim syn idzie do ojca. Każdy, kto modli się w ten sposób, wszystko otrzymuje.

Święty Tomasz mówi, że modlitwa nie opiera się na naszych zasługach, lecz na dobroci Boga. Zbawiciel uspokaja nas, mówiąc: „O cokolwiek Ojca mojego w imię moje prosić będziecie, da wam” (J 16, 23). Jak gdyby mówił: Grzesznicy, nie macie własnych zasług, ale moje są w ręku mojego Ojca; proście więc o nie, w imię moje, a obiecuję wam, że otrzymacie wszystko, o cokolwiek w ten sposób prosić będziecie. Trzeba, aby modlitwa była wytrwała i aby ta wytrwałość graniczyła prawie z natarczywością. Pismo Święte uczy: „Nieustannie się módlcie” (1 Tes 5, 17); „Czuwajcie i módlcie się w każdym czasie” (Łk 21, 36); „Trzeba zawsze się modlić” (Łk 18, 1). Zbawiciel chce nam dać do zrozumienia, że mamy naśladować żebraków, którzy nie nużą się proszeniem, naleganiem, dopóki wreszcie czegoś nie otrzymają. Święty Jan Klimak twierdzi, że modlitwa zadaje w pewien sposób gwałt Bogu. Tak – mówi Tertulian – ale Pan Bóg lubi ten gwałt i pragnie, abyśmy często tego środka używali.

„Bóg ma więcej skwapliwości do świadczenia nam dobrodziejstw – dodaje święty Augustyn – niż my do ich przyjmowania”. „Wiemy, co jest tego przyczyną – mówi święty Leon – to, że Bóg z natury swojej jest dobrocią samą. Dlatego też z wielką gotowością chce dać nam część bogactw swojej łaski”.

Święta Magdalena de Pazzi mówiła, że Pan Bóg jest prawie wdzięcznym duszy, która się modli, bo daje Mu ona sposobność do świadczenia i udzielania dobrodziejstw.

Uciekaj się zwłaszcza do wstawiennictwa Najświętszej Maryi Panny. Jak mówi święty Bernard, szukajmy łaski, a szukajmy jej za przyczyną Maryi, bo Ona wszystko, czego szuka, znajdzie i nie może być zawiedziona.

Mój Boże, ufam, żeś mi już przebaczył, ale nieprzyjaciele moi nie przestaną nalegać na mnie aż do śmierci i jeśli mnie nie wspomożesz, zgubię się na nowo. Przez zasługi Syna Twego, Jezusa Chrystusa, udziel mi łaski ostatecznej wytrwałości. Nie dozwól, abym był odłączony od Ciebie. Pewien jestem, ufając Twoim obietnicom, że udzielisz mi tej wytrwałości, jeżeli nie przestanę prosić o nią. Niestety, lękam się, abym, nie uciekając się do Ciebie w pokusach, na nowo nie upadł. O Maryjo, Matko moja, wyjednaj mi łaskę uciekania się zawsze do Twojego Syna i do Ciebie, gdy będę w niebezpieczeństwie utraty Boga.

UDOSTĘPNIJ

Sign Up to Our Newsletter

Be the first to know the latest updates

[yikes-mailchimp form="1"]