Skip to content Skip to footer

Książka o tym, jak iść za Jezusem przez siedem sakramentów

Książka o tym, jak iść za Jezusem przez siedem sakramentów

Celem książki „Katechizm życia duchowego” jest skromne towarzyszenie tym wszystkim, którym leży na sercu to, by na Bożą miłość odpowiedzieć całym życiem, szczęśliwym i owocnym, jakie rozkwitnie w wiecznym szczęściu kontemplowania Boga. Książka powstała z pragnienia, by nieść im pomoc w wewnętrznej duchowej wspinaczce, prowadzącej do radości spotkania, które przemienia życie. Te słowa płyną z trwania sercem przy Ewangelii i Osobie Jezusa Chrystusa, z pragnieniem, by czytelnik także odkrył owo trwanie serce przy sercu, pomagając mu wejść we własne wnętrze, w miejsce obecności Boga, i czyniąc konkretnym jego trud nawrócenia przez wskazanie, jaką drogą iść i jakich konkretnych środków użyć, żeby na nowo postawić Boga w samym środku naszych najistotniejszych dążeń.

Uznałem, że zmierzch Boga w naszych postmodernistycznych społeczeństwach, kryzys podstawowych wartości ludzkich i moralnych oraz jego reperkusje nawet w Kościele, gdzie widać zamęt wokół prawdy objawionej przez Boga, utratę autentycznego zmysłu liturgii i podważenie tożsamości kapłańskiej, domagają się usilnie, by wszystkim wiernym zaproponować prawdziwy katechizm życia duchowego. Nie chciałbym jednak, by ten tytuł został źle zrozumiany. Nie zamierzałem pisać streszczenia całego życia chrześcijańskiego. Mamy do dyspozycji Katechizm Kościoła katolickiego i jego Kompendium, które pozostają niezastąpionymi narzędziami nauczania i studiowania całej nauki objawionej przez Chrystusa i głoszonej przez Kościół. Niniejsza książka jest katechizmem życia wewnętrznego. Ma on wskazać najważniejsze środki służące do wejścia w życie duchowe, w celu praktycznym, a nie akademickim. W czasach ojców Kościoła głoszono katechumenom przez cały Wielki Post wielkie katechezy, by pomóc im zrozumieć, że chrzest, który wkrótce przyjmą, ma przemienić ich życie. Katechizm ten, zbudowany wokół sakramentów, modlitwy, ascezy, liturgii, ma ten sam cel: uświadomić każdemu, że jego chrzest jest początkiem wielkiego nawrócenia, wielkiego powrotu do Ojca.

Tłumy pytały świętego Jana Chrzciciela: „Cóż więc mamy czynić?” (Łk 3,10). Jest to także pytanie słuchaczy Piotra w dniu Zesłania Ducha Świętego: „Cóż mamy czynić?” (Dz 2,37); musiało być to również po pytaniu Pawła „Kto jesteś, Panie?” (Dz 9, 5) – na drodze do Damaszku, skoro Jezus mu odparł: „Wstań i wejdź do miasta, tam ci powiedzą, co masz czynić” (Dz 9, 6). Te dwa pytania: „Kto jesteś, Panie?” i „Co chcesz, abym czynił?”, pojawiają się zawsze, ilekroć słuchamy słowa Bożego albo je czytamy, albo kiedy Jezus spotyka się z nami w sakramentach.

Poniższe stronice wzywają nas, by stanąć wobec Boga i Jego słowa szczerze i lojalnie, twarzą w twarz, w świetle i prawdzie. Zapraszają nas do wytrwałego obcowania z Pismem Świętym, aby nim się karmić i rozświetlać swoje życie. Słowo Boże jest bowiem normą naszej egzystencji, ukazuje nam drogę i jednocześnie jest dla nas pomocą: ilekroć przemierzamy doliny śmierci i mroków (por. Ps 23, 4), a trudności okiywają ciemnością drogę naszego życia, słowo nas oświeca i wskazuje, jak wypełnić świętą i nieskazitelną wolę Boga. Jest słowem działającym w wierzących (por. 1 Tes 2,13), przenikając do najtajniejszych głębin naszego jestestwa i ucząc nas żyć w sprawiedliwości i świętości.

Pragnąłbym, żeby te rozważania były jakby echem skierowanego do Mojżesza krzyku ludu Bożego, wygłodniałego, spragnionego i wycieńczonego marszem przez „zeschłą ziemię łaknącą wody”, na której nie można znaleźć ani schronienia, ani pokarmu (por. PS 63, 2). Chciałbym, żeby wywołały lub przebudziły w każdym z nas nieugaszone pragnienie i głód słowa Bożego i byśmy tak jak Izraelici usilnie domagali się od naszych biskupów i księży dostępu do tego pokarmu, bez którego nie można wewnętrznie wzrastać i dążyć do Boga – a nie przemówień społeczno-politycznych, listów pasterskich o prawach człowieka i współczesnych demokracjach albo o najświeższych wiadomościach (por. Dz 17, 21), ale niezmiennego, mocnego i ostatecznego słowa Jezusa oraz płynących z niego nauk Urzędu Nauczycielskiego Kościoła.

Nadszedł bowiem czas zapowiedziany przez świętego Pawła, „kiedy ludzie nie będą już znosili zdrowej nauki, ale według własnych pożądań – ponieważ ich uszy świerzbią- będą sobie mnożyli nauczycieli. Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom” (por. 2 Tm 4, 3-4). Świadczy o tym niestety głos wysokich dostojników Kościoła katolickiego, którzy dzisiaj publicznie stwierdzają, że „obecne nauczanie Kościoła o homoseksualizmie jest błędne”, ponieważ „socjologiczne i naukowe podstawy tego nauczania już nie są poprawne”, toteż „pora przeprowadzić gruntowną rewizję nauczania”, a zatem „Kościół musi zmienić swoje nauczanie o moralności seksualnej”. Jak doszło do tego, że dla tych biskupów socjologia i nauka zajęły miejsce słowa Bożego jako fundamentu nauczania Kościoła? Wydaje się, że ich zdaniem seksualność dotyczy wyłącznie jednostki jako takiej i ogranicza się do poszukiwania osobistej przyjemności; w tych warunkach nie ma znaczenia, czy się ją zaspokaja z osobą tej samej płci… Nauczanie moralne Kościoła odrzuca właśnie owo hedonistyczne zredukowanie seksualności, odziedziczone po filozoficznym indywidualizmie. Wydaje mi się rzeczą pilną przypomnieć wszystkim pasterzom Kościoła, że mają przemawiać w imieniu Boga i że ich misją jest nauczanie, uświęcanie i prowadzenie wiernych nie według swoich osobistych opinii lub tego, co jest chętnie akceptowane przez społeczeństwo, ale w świetle Bożego Objawienia głosić bez żadnego lęku, dwuznaczności czy zafałszowania słowo jasne, mocne i prawdziwe. Chodzi tu o jedność Kościoła, gdyż nie ma jedności bez prawdy. Jezus jasno nam to powiedział: „Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą” (Mt 24, 35). Polegajmy na Jego słowie bardziej niż na jakimkolwiek innym, gdyż „jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus” (Mt 23, 10). Historia Kościoła podaje nam świadectwo licznych chrześcijan, którzy woleli raczej powiedzieć „nie” światu ciemności, wynaturzenia i moralnego upadku, choćby za cenę własnego życia, niż stracić skarb, który odkryli w Jezusie (por. Mt 13, 44; Flp 1, 21). Wiara daje nam pewność, że łaska działa subtelnie, ale skutecznie właśnie wtedy, gdy pozory sugerują, że nasz świat zmierza ku swej zgubie, że Kościół katolicki zginie, a jeżeli chcemy tego uniknąć – o ile uwierzymy dziwacznej „drodze synodalnej”, która ma miejsce w Niemczech – trzeba rozważyć radykalną zmianę jego boskiego ustanowienia, aby go przystosować do dzisiejszego świata i na nowo utworzyć kapłaństwo. W naszym stuleciu ludzie mają jeszcze prawo oczekiwać takich chrześcijan, którzy ugruntowani w wierze dają świadectwo odważnie, jasno i wytrwale.

Fragment wstępu – „Katechizm życia duchowego”, kard. Robert Sarah

UDOSTĘPNIJ

Sign Up to Our Newsletter

Be the first to know the latest updates

[yikes-mailchimp form="1"]